„Będziesz Biblię nieustannie czytał. Będziesz ją kochał więcej niż rodziców… Więcej niż mnie… Nigdy się z nią nie rozstaniesz… A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi…” Tymi słowami ukochany dziadek Romana Brandstaettera opuścił kręgi tego świata. Słowa okazały się prorocze. O Romanie Brandstaetterze mówiono bowiem, że był człowiekiem, który "mieszkał w Biblii". Jest to najprawdziwsza prawda, gdyż po pewnym czasie obcowania z jego twórczością można odnieść wrażenie, iż rzeczywiście czyta się Biblię, z tymże inaczej. Tak jakby od podszewki. Był człowiekiem wychowanym na Biblii. Biblia leżała w jego domu zawsze na wierzchu, gdyż sięgano po nią codziennie. Był również człowiekiem z pokolenia i narodu, które doświadczyło niewyobrażalnego cierpienia i dehumanizacji na skalę światową. Brandstaetter zgodnie ze swym wychowaniem i tradycją niezmordowanie szukał w Biblii odpowiedzi na pytania o sens cierpienia i śmierci. Odbywając z nim jego drogę doświadcza się niezwykłego uczucia charakterystycznego dla przebywania z Żydem, który został chrześcijaninem. Stopniowo przed naszymi oczami pojawia się zarys niewidzialnego mostu. Most ten istniał od zawsze, ale dopiero w tym momencie staje się dla nas widoczny. Dotykamy wtedy odrobinę tej niezwykłej tajemnicy relacji, którą Bóg zawarł pomiędzy Narodem Wybranym a resztą świata. Ta relacja ma szczególne znaczenie dla chrześcijanina: może on wówczas głębiej zrozumieć sens i zależność Nowego Przymierza od Starego; może razem z Bogiem, który umniejsza się, aby wejść w ludzką czasoprzestrzeń, towarzyszyć człowiekowi w jego niedoli i cierpieniu; może niejako odczuć, jak oba te światy starają się przeniknąć, zrozumieć nawzajem i ostatecznie spełnić swą tęsknotę pojednania.
Brandstaetter uważał, że każdy musi samodzielnie wędrować do Biblii, znaleźć swoją własną, unikalną drogę i klucz do jej odczytania. Każda z dróg może być właściwa i dobra jeśli spełni się jeden warunek: nie zapomni się o niej. Bo jak głosi Talmud babiloński: „Kto uczy się Pisma Świętego i je zapomina, jest jak rodząca kobieta, której niemowlę umiera zaraz po przyjściu na świat.” Żeby poznać Boga poprzez Biblię trzeba jej pozwolić, aby weszła w nas i krążyła, tak jak krew. Przekonał się o tym przyjaciel Romana, który nigdy Biblii nie potrzebował, ponieważ jej nie rozumiał i nie identyfikował się z jej postaciami i historiami, które działy się w odległym, obcym dla niego czasie. Aż pewnego dnia Biblia stała się ostatnią rzeczą, która ocalała z jego domowej biblioteki w spalonym mieszkaniu podczas piekła Powstania Warszawskiego. Zabrał ją ze sobą do schronu, otworzył przypadkowo na trenach Jeremiasza… Czytał, czytał, coraz bardziej łapczywie, aż w końcu zapłakał, czytając o płaczu Jezusa nad Jerozolimą. „Czytał o zburzonej Warszawie, o wrzasku mordowanych ludzi, o huku pękających domów. „Pastwiska Jakubowe” stały się pastwiskami Mazowsza, zburzone „warownie córy Judejskiej” – ulicą Marszałkowską, „wydarte i połamane zawory Syjonu” – Starówką.” Powiedział później do Romana: „Wiesz, czytanie Biblii jest rzeczą bardzo łatwą. Trzeba ją tylko sobą wypełnić, a wtedy wszystko stanie się w niej jasne.”
***
Roman Brandstaetter jest jednym z trzech chrześcijańskich pisarzy (obok Tolkiena i C.S.Lewisa), któremu zawdzięczam właściwie wszystko co wiem o Bogu, wierze i Biblii. Jest moim przewodnikiem po meandrach człowieczeństwa, sumienia i Pisma Świętego, a przede wszystkim nauczycielem trzymania Niewidzialnego za rękę. Poniższy projekt składa się z wybranych przeze mnie fragmentów poezji i prozy autora, jest więc wyborem subiektywnym i niezwykle okrojonym. Projekt nie stanowi zamkniętej czasoprzestrzeni i będzie realizowany dopóki będzie istniała potrzeba jego kontynuacji.
Jeżeli ten maleńki projekt wyda u czytelnika dobre owoce w duszy albo choć tylko zachęci do zanurzenia się w przepastne głębiny twórczości Romana Brandstaettera, niech natychmiast zapomni imię sługi nieużytecznego, a zamknie się w swej izdebce i odda chwałę Bogu. Jemu to bowiem należy się korona chwały wszystkich dzieł ludzkich, które są dobre jak chleb. Teraz niech jednak przez chwilę przemówi cisza. Jak bowiem stwierdził Brandstaetter w swoim „pojedynku ze Świętą Rybą Praprzyczyny”: któż uwierzy słowom ludzi pokonanych przez Boga?
Natalia Górska, 23 lutego 2022r.
Poczuł, że była ona własnością Elohim pierwej, niż On dzieło swoje uczynił, pierwej, niż ziemia powstała, zanim istniały otchłanie i góry i biły obfite źródła; zrozumiał, że spoza gęstego welonu patrzą na niego oczy tej Mądrości, która istniała wówczas, gdy Elohim budował niebiosa na podobieństwo jej postaci i zakreślał łuk niebios nad przepaściami na podobieństwo łuków jej brwi, gdy chmury umacniał w górze na podobieństwo jej granatowych włosów i tworzył głębokie źródła na podobieństwo jej niebieskich oczu.
Elohim stworzył człowieka na swoje podobieństwo, ale świat stworzył na podobieństwo smagłej Miriam.
Elohim stworzył człowieka na swoje podobieństwo, ale świat stworzył na podobieństwo smagłej Miriam.
Biblio, ojczyzno moja... (...)
Wszystko jest w Tobie,
Cokolwiek przeżyłem.
Wszystko jest w Tobie,
Cokolwiek przeżyłem.
Wszystko jest w Tobie,
Cokolwiek kochałem. (...)
Cokolwiek kochałem. (...)
Na Tobie uczyłem się żyć,
Na Tobie uczyłem się czytać,
Na Tobie uczyłem się pisać,
Na Tobie uczyłem się myśleć,
Na Tobie uczyłem się prosić o przebaczenie grzechów,
Na Tobie uczyłem się kochać,
Na Tobie uczyłem się mądrości,
Na Tobie uczyłem się przebaczenia,
Na Tobie uczyłem się pokory,
Na Tobie uczyłem się modlić.
Na Tobie uczyłem się czytać,
Na Tobie uczyłem się pisać,
Na Tobie uczyłem się myśleć,
Na Tobie uczyłem się prosić o przebaczenie grzechów,
Na Tobie uczyłem się kochać,
Na Tobie uczyłem się mądrości,
Na Tobie uczyłem się przebaczenia,
Na Tobie uczyłem się pokory,
Na Tobie uczyłem się modlić.
Jeżeli nie nauczyłem się żyć,
Jeżeli nie nauczyłem się czytać,
Jeżeli nie nauczyłem się pisać,
Jeżeli nie nauczyłem się myśleć,
Jeżeli nie nauczyłem się prawdy,
Jeżeli nie nauczyłem się prosić o przebaczenie grzechów,
Jeżeli nie nauczyłem się kochać,
Jeżeli nie nauczyłem się mądrości,
Jeżeli nie nauczyłem się przebaczać,
Jeżeli nie nauczyłem się pokory,
Jeżeli nie nauczyłem się modlić,
Moja wina,
Moja wina,
Moja bardzo wielka wina.
Jeżeli nie nauczyłem się czytać,
Jeżeli nie nauczyłem się pisać,
Jeżeli nie nauczyłem się myśleć,
Jeżeli nie nauczyłem się prawdy,
Jeżeli nie nauczyłem się prosić o przebaczenie grzechów,
Jeżeli nie nauczyłem się kochać,
Jeżeli nie nauczyłem się mądrości,
Jeżeli nie nauczyłem się przebaczać,
Jeżeli nie nauczyłem się pokory,
Jeżeli nie nauczyłem się modlić,
Moja wina,
Moja wina,
Moja bardzo wielka wina.
Już ma się ku zachodowi,
Z lipy przed moim domem opadają liście.
Ludzie z mojego życia bezpowrotnie odchodzą.
Grobów jest więcej niż żywych przyjaciół.
Nawet spłowiał atrament na matczynych listach,
Pisanych do mnie nocą z dzielnicy pogromu.
Z lipy przed moim domem opadają liście.
Ludzie z mojego życia bezpowrotnie odchodzą.
Grobów jest więcej niż żywych przyjaciół.
Nawet spłowiał atrament na matczynych listach,
Pisanych do mnie nocą z dzielnicy pogromu.
A ja siedzę nad Tobą,
Biblio,
I uczę się śmierci.
Biblio,
I uczę się śmierci.
Może tego jednego w końcu się nauczę.
Wierzę w Ciebie,
Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba,
Chociaż wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba,
Chociaż wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Wierzę w Twoje Prawo,
Chociaż czyny Twoje
Są niesprawiedliwe.
Chociaż czyny Twoje
Są niesprawiedliwe.
Powiedz, Panie,
Co jeszcze uczynisz przeciw nam,
Zanim oblicze Twoje
Znowu ku nam zwrócisz?
Co jeszcze uczynisz przeciw nam,
Zanim oblicze Twoje
Znowu ku nam zwrócisz?
Czy nie wolno nam wiedzieć
- Zmęczonym,
Poniżonym,
Grzebanym żywcem,
Hańbionym,
Palonym,
Oplwanym -
- Zmęczonym,
Poniżonym,
Grzebanym żywcem,
Hańbionym,
Palonym,
Oplwanym -
Jak długo potrwa Twój gniew?
Panie, Panie,
Czy Ty jesteś Bogiem naszym,
Czy Bogiem morderców?
Panie, Panie,
Czy Ty jesteś Bogiem naszym,
Czy Bogiem morderców?
Panie, w gorzkości duszy mojej
Nie mogę Cię chwalić za zło,
Które przeciw nam czynisz,
Ale chwalę Cię
Za Twoją przerażającą wielkość,
Straszną i potężną, i niezachwianą,
Albowiem cierpienie,
Które nam zadałeś,
Ani Cię nie pomniejszyło,
Ani Tobą nie zachwiało.
Nie mogę Cię chwalić za zło,
Które przeciw nam czynisz,
Ale chwalę Cię
Za Twoją przerażającą wielkość,
Straszną i potężną, i niezachwianą,
Albowiem cierpienie,
Które nam zadałeś,
Ani Cię nie pomniejszyło,
Ani Tobą nie zachwiało.
Panie, przyszedłem na świat,
Abym w Ciebie wierzył,
I wypełniał Twoje przykazania,
I wielbił Imię Twoje,
Ty jednak wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Abym w Ciebie wierzył,
I wypełniał Twoje przykazania,
I wielbił Imię Twoje,
Ty jednak wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Ale nie odwiedziesz mnie z drogi mojej,
Boże mój,
Boże moich praojców!
To Ci się nie uda!
Odebrałeś mi żonę
I dzieci,
I dom,
I majątek,
Uczyniłeś mnie ochłapem mięsa
Rzuconego między wściekłe wilki,
Naznaczyłeś mnie piętnem hańby,
Ale ja w Ciebie nie przestanę wierzyć
I będę Cię miłował
Na przekór Tobie samemu,
Na przekór Twojej woli,
Boże,
Który wszystko uczyniłeś,
Abym o Tobie zwątpił!
Boże mój,
Boże moich praojców!
To Ci się nie uda!
Odebrałeś mi żonę
I dzieci,
I dom,
I majątek,
Uczyniłeś mnie ochłapem mięsa
Rzuconego między wściekłe wilki,
Naznaczyłeś mnie piętnem hańby,
Ale ja w Ciebie nie przestanę wierzyć
I będę Cię miłował
Na przekór Tobie samemu,
Na przekór Twojej woli,
Boże,
Który wszystko uczyniłeś,
Abym o Tobie zwątpił!
Gdy uszedł kilka kroków, z przyzwyczajenia, jak to czyni człowiek, który żegna ukochaną osobę, obejrzał się za siebie, chociaż nie spodziewał się żywymi oczami ujrzeć Niewidzialnego. Pomyślał, że piękna jest Niewidzialność Pana, piękniejsza nad wszystko, co jest widzialne, piękniejsza nad wszystkie dzieła na niebie, ziemi i morzach. Utkwił baczne spojrzenie w oliwce, pod którą rozmawiał z Panem. Po trwożliwym szeleście jej liści i pokornym kołysaniu gałęzi poznał, że Niewidzialność Pańska wciąż jeszcze stoi w tym samym miejscu, gdzie przed chwilą z sobą rozmawiali, i uśmiecha się do niego z tkliwym wzruszeniem.