Dawno, dawno temu…
…zdarzyło się bowiem, że o pewnym deszczowym zmierzchu dotarł do domu Czarodziejki strudzony wędrówką człowiek. Wszystko co posiadał, mieściło się w dużej, skórzanej torbie i w kieszeniach przepastnego, czarnego płaszcza. Twarz pokrytą miał licznymi bruzdami, zmarszczkami, włosy rozmierzwione i lekko posiwiałe, a skórę na dłoniach suchą i twardą. Spod potarganych brwi błyszczały ciepłe, miodowe oczy. Miał zostać niedługo, jedynie by zebrać siły i ruszyć ponownie przed siebie. Znalazł sobie swój mały kąt przy kominku i przypatrywał się czarodziejskim opowieściom, od czasu do czasu wtrącając własne uwagi i opowieści z dalekiego świata, całkiem różnego od tego, w którym żyła Czarodziejka.
Czas mijał, a oboje bardzo się do siebie przywiązali. Nadszedł jednak dzień, w którym Wędrowiec znów musiał ruszyć w drogę. Nie wiedział dokąd idzie ani po co. Nazywał tę swoją wędrówkę życiem i choć była ona trudna, nieprzewidywalna, wierzył, że bez niej ludzka istota nie jest w stanie pojąć sensu własnego istnienia; że postawienie kroku za próg domu pozwala poznać istotę człowieczeństwa oraz uzdrawia duszę, jeśli jest chora więzieniem strachu. Nie ma jednak od tej wędrówki odwrotu. Kto się raz jej podejmie, musi w niej wytrwać. Czarodziejka bardzo kochała swoje miejsce na ziemi, ale nie chciała za nic w świecie rozstać się z Wędrowcem. Pragnęła także dać zadość swej ciekawości oraz pragnieniu poznania… Zdobyła się więc na odwagę i postanowiła mu towarzyszyć. Ruszyli zatem oboje wraz ze świtem, obiecując sobie, że gdy ich wędrówka dobiegnie końca, powrócą do Domu na Wzgórzu.
​​​​​​​
Fotografuję od lat. Początki giną w mroku niepamięci. Nie sposób jednak zapomnieć cieplutkie, mdłe, czerwone światełko, dźwięk ciemniowego zegara, czy cud rodzącego się wśród plusku wywoływacza srebrowego obrazu… Dziś to wszystko zastępuje mi szum komputerowego wentylatora, a przed każdym znanym w fotografii terminem stawiam przymiotnik „cyfrowy”… Dane mi jest więc podróżować między epokami, mijając milowe kamienie ulubionej dziedziny sztuki. Moja pierwsza lustrzanka to EXAKTA Warex 2A, sprzęt słusznych rozmiarów i wagi, w swych czasach znakomity i mocno zaawansowany technicznie. Nie technika jednak jest w fotografii tym, co potrafi stanowić największy przełom. Jest nim wciąż nowe spojrzenie na rzeczywistość, a to możliwym staje się dzięki ludziom. Kiedy bierzemy do ręki aparat, otoczenie się zmienia, zaskakuje, a często zadziwia. Poświęćcie więc chwilę cennego czasu, by to objąć własną wrażliwością, uwolnić zmysły. Uczymy się wszak całe życie… A mnie pozostaje podziękować, iż właśnie ja mam honor zaprosić Was do tego świata obrazów, który staramy się przywołać do życia właśnie z myślą o Was. 
Leszek Górski
Urodziłam się nad morzem i jako słowiańska dziewczyna znad morza dorastałam wśród światów baśni, mitów i legend. Przypieczętowało to mój sposób życia i widzenia świata. Inspiracją do pracy są dla mnie przyroda, fantastyka, baśnie, kultura ludowa, sztuka sakralna i literatura religijna czy muzyka filmowa. Swoje prace tworzę ze skrawków wizji, marzeń i rzeczywistości aby połączyć to wszystko w całość; w jedyny w swoim rodzaju obraz, który nazywam moją „Bajką”. Oprócz składania Bajek kocham także wędrować… z wiatrem we włosach, który prowadzi mnie oraz podszeptuje do ucha coraz to nowe historie. Prawdopodobnie jednak nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie On, Leszek, Mój Wędrowiec. Człowiek o niezmierzonej wyobraźni, wiedzy, cierpliwości i wrażliwym spojrzeniu na świat; który pokazał mi zupełnie nowy wymiar czucia i wyrażania, także poprzez fotografię, a w którym to zakochałam się po dziś dzień. Tworzymy więc razem nasze Bajki z okruchów zwierciadła rzeczywistości, "łudząc się i wierząc, że nie wszystko odchodzi w Cień"...
Natalia Górska


Back to Top